Anna Kaczmarczyk – absolwentka Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Jagiellońskiego - Collegium Medicum – odebrała Medal Florence Nightingale – najwyższe wyróżnienie przyznawane przez Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża.
Odznaczenie otrzymują osoby, które wyróżniły się czynami wymagającymi poświęcenia i wyjątkowej odwagi w niesieniu pomocy ludności zarówno w czasie wojen, jak i pokoju, ofiarom konfliktów, kataklizmów i katastrof, a także za wyjątkowe zasługi dla pielęgniarstwa, nowatorską i twórczą działalność na rzecz zdrowia publicznego i edukacji pielęgniarskiej.
Medal wraz z pamiątkowym dyplomem wręczył prezes Polskiego Czerwonego Krzyża Stanisław Kracik oraz dyrektor Małopolskiego Oddziału Okręgowego Polskiego Czerwonego Krzyża Małgorzata Pyka.
Na uroczystość licznie przybyli przedstawiciele Polskiego Czerwonego Krzyża, bezpośredni zwierzchnicy por. Anny Kaczmarczyk, przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Zdrowia oraz Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych, władze Wydziału Nauk o Zdrowiu UJ CM, urzędów administracji i instytucji publicznych Małopolski i Krakowa oraz rodzina i przyjaciele odznaczonej.
Anna Kaczmarczyk studiowała na Wydziale Nauk o Zdrowiu UJ CM. Po uzyskaniu dyplomu pielęgniarki w 1987 r. najpierw pracowała w Szpitalu Uniwersyteckim, a następnie w 5. Wojskowym Szpitalu Klinicznym na Oddziale Chirurgii Urazowej i Ortopedii.
– Zawsze chciałam być zarówno żołnierzem, jak i pielęgniarką. I gdy w 2000 r. pojawiła się taka możliwość, ukończyłam wszystkie potrzebne kursy, zdałam egzaminy sprawnościowe i podpisałam kontrakt na pełnienie służby zawodowej w 10. batalionie desantowo-szturmowym 6. Brygady Desantowo- Szturmowej – wspomina pani Anna. – Byłam pierwszą kobietą w "Czerwonych Beretach", która pełniła służbę w kompanii szturmowej, brała udział we wszystkich ćwiczeniach czy szkoleniach poligonowych.
Pierwszy raz na misję wyjechała w 2001 r. Wraz ze swoją jednostką przez 13 miesięcy służyła na Bałkanach w składzie Polskiego Kontyngentu Wojskowego SFOR w Bośni i Hercegowinie.
W 2009 r. zdecydowała się po raz kolejny na wyjazd – tym razem do Afganistanu. – Była to trudna misja, tęsknota za rodziną, trudny teren, ciężki klimat, izolacja i nieustanne, wszechpanujące zagrożenie. Mnóstwo rannych żołnierzy i ta bezradność, gdy mimo ogromnego wysiłku nie dało się kogoś uratować. Ból, przygnębienie, smutek i żałoba po stracie każdego z nich. Najgorsze było to, gdy żołnierz po wybuchu miny-aidika, patrząc przerażonym wzrokiem, pytał, czy na pewno ma obydwie nogi i czy na pewno nie będą one amputowane. Prosił, żeby zadzwonić do żony, do dzieci, powiedzieć, że jest ranny, ale żyje… Pamiętam dzień, w którym mojemu koledze snajper przestrzelił obydwie ręce. Wymagał on stałej opieki medycznej w szpitalu wojskowym w Baggram. Wtedy dotarła do nas informacja o żołnierzach, którzy zginęli w rosomaku… Pamiętam dni, w których były ostrzały bazy i nie zawsze można było zostawić pacjentów i biec do schronu… Było wiele takich dni – opowiada pani Anna. W szpitalu w Ghazni udzielała pomocy również żołnierzom wojsk koalicyjnych, armii afgańskiej i funkcjonariuszom afgańskiej policji.
Po powrocie z misji przez trzy lata pracowała w Zespole Ewakuacji Medycznej jako pielęgniarka anestezjologiczna, gdzie zajmowała się ewakuacją rannych żołnierzy z rejonów misji. Najczęściej odbywały się one na pokładzie samolotu Casa C-295. – Wielka ulga, kiedy po kilkugodzinnym locie lądowaliśmy najczęściej w Warszawie i przekazywaliśmy pacjentów w stanie ciężkim, ale stabilnym… Świadomość, że można komuś pomóc, udzielić wsparcia nie tylko medycznego, ale również psychicznego. Bo tak naprawdę z reguły pierwszą osobą, która dociera do rannego żołnierza na misji, jest pielęgniarka i ten pierwszy kontakt jest dla niego bardzo ważny.
Por. mgr piel. Anna Kaczmarczyk na co dzień współpracuje z Zespołem ds. Upowszechniania Międzynarodowego Prawa Humanitarnego działającym przy Małopolskim Oddziale Okręgowym Polskiego Czerwonego Krzyża, prowadząc zajęcia skierowane do młodych ludzi, podczas których uczy przestrzegania prawa humanitarnego i przekazuje swoje doświadczenia zdobyte w czasie pobytu na misjach.
Źródło: Uniwersytet Jagielloński - Collegium Medicum
Komentarze 0
Sortuj komentarze: